Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chleba, nie zajmując się niczem więcej. Prawdopodobnie będę musiał zostać inżynierem dróg i mostów.
— Zrobić majątek na jakiem przedsiębiorstwie i ożenić się, co? — dodał p. Karol, spoglądając się z pod oka na fotografię Helenki, podczas gdy Wacław ruszał się niespokojnie na krześle i nic nie odpowiadał. — Panie Wacławie — ciągnął dalej p. Skryptowicz — przyszedłem pomówić z panem o pewnej, nader drażliwej meteryi.
— Jestem na usługi — odparł Wacław, który, nawiasem mówiąc, nie był wielbicielem p. Skryptowicza, uważając go za nieznośnego gościa, próżniaka i dziwaka. P. Karol w tej chwili przypomniał sobie, że miał sobie w domu ułożyć całą perorę, ale że zaniedbał to uczynić. Ponieważ zaś po uroczystej zapowiedzi, iż będzie mówił, nie przyszło mu na myśl, od czego ma zacząć, więc zaczął od pierwszego lepszego przedmiotu.
— Widzę tu u pana fotografię — fotografię mojej pupilki, Czy sama dała ją panu?
— Nie... to jest... panna Helena pozwoliła, bym wziął jeden egzemplarz, gdy odbierałem kopie od fotografa, a ja... kazałem mu odbić ją za pomocą aparatu powiększającego... Tamte fotografie wypadły tak źle...
— Ta jest wcale nie złą, ale czy nie zgadzasz się pan ze mną, że to format cokolwiek niewygodny? Ktobądź bywa u pana...
Wacław zczerwienił się jeszcze mocniej, ale tym razem już nie z zakłopotania.
— Zaręczam panu dobrodziejowi — rzekł stanowczo — że „ktobądź“ u mnie nie bywa. Mam tylko takich przyjaciół, którzyby nie śmieli czynić żadnych nie właściwych wniosków z tego, że posiadam tę fotografię, a oprócz nich nikt nie bywa u mnie.
— Pomimo to mogłoby się zdarzyć... Ale, ta okoliczność prowadzi mię wprost do przedmiotu, o którym chciałem mówić z panem. Pan wiesz, że jestem opiekunem Heleny, która nie ma rodziny?