Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kwadransie rozmowy nie było na dwadzieścia mil wkoło rozumniejszej i milszej kobiety nad panią Helenę, według zgodnych — jak rzadko zresztą — zdań ks. Chyżyckiego i dra Chimerskiego.
Od strony ogrodu przybudowana była do zamku weranda, psująca wprawdzie na oko jego architektoniczną harmonię, ale natomiast podczas upałów letnich wabiąca nader miłym cieniem i chłodem. Tu odbywał swoje posiedzenia „klub rymiszowski“, złożony z p. Tadeusza i ze wspomnianych właśnie dwóch członków. Porządek czynności był następujący. Najpierw stawiano „na stole Izby“ wnioski prezydyalne, złożone z trzech potężnych niemieckich kuflów z przykrywkami, jakie można widzieć w piwiarniach na staroświecki sposób urządzonych, jakoteż ogromny dzban kamienny, zawierający świeżo utoczone piwo. Członkowie klubu zasiadali następnie, a raczej rozpierali się wygodnie w ogromnych fotelach, zawsze w jednym i tym samym porządku i na tem samem miejscu. Wszczynała się dyskusya, do której dostarczały wątku dzienniki, nowiny przywiezione z okolicy przez dr. Chimerskiego, lub nakoniec anegdoty i facecye, których ks. Chyżycki mianowicie posiadał skarb niewyczerpany. Czasem wytaczano także kwestye naukowe, literackie i społeczne, a gdy wreszcie porządek dzienny był wyczerpany, regulamin przepisywał jeszcze sześć robrów wista i trzy kufle piwa, tudzież filiżankę czarnej kawy jako obowiązki, od których żaden członek uchylić się nie mógł. Tak było od lat sześciu i każdy klubista przyzwyczaił się był oczekiwać posiedzenia jako jedynej przyjemności i nagrody, która go czekała po trudach i kłopotach dziennych. Przybycie obcych gości pożądanem wprawdzie było od czasu do czasu, psuło jednakowoż porządek zwykły, ożywiało dyskusyę w sposób irytujący i nieparlamentarny, zmuszało do powtarzania rzeczy od dawna już omówionych i wszechstronnie rozważonych, do słuchania wywodów nieraz nudnych i niezgodnych z zasadami klubu, których słyszeliśmy próbkę, gdy po raz pierwszy mieliśmy sposobność poznać p. Zameckiego na wieczorku u p. Podwalskiej. Po każdej takiej bu-