Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

położenie, tem znowu stopniowo listy jej ogrzewały się dawniejszem ciepłem. W ponurem jednak usposobieniu i rozdrażnieniu nerwowem, w które musiałem popaść. czując się niejako lokatorem domu waryatów, nie mogłem pozbyć się uprzedzenia, że Hermina mię już nie kocha. Prześladowałem i siebie iią tą zmorą, jednem słowem, wykierowałem się na najniepoczciwsze i najzłośliwsze stworzenie, jakie kiedykolwiek ziemia nosiła. Nakoniec, po czternastu miesiącach tego wdrażania się w życie rodzinne, zbudził mię jednego poranku Daniel doniesieniem, że milord posłał po p. Crisparkle, i po księdza katolickiego, i że kazał mię przywołać. Lord Jonathan był umierającym. Zniszczył swój poprzedni testament w moich oczach i podyktował inny, w którym mianował mię, jako adoptowanego swojego syna, uniwersalnym spadkobiercą; przemówił do mnie kilka słów rozsądnych i czułych, i kazał zostawić się sam na sam z księdzem. Od tej chwili ustała wojna, wuj zmienił się do niepoznania, obchodził się ze mną jak z synem, i po ośmiu dniach usnął na wieki, ściskając mię za rękę. Oprócz wyrzutów sumienia z powodu niesforności, jakiej się dopuszczałem przez czas mojego pobytu w jego domu, zostawił mi po strąceniu różnych legatów, w okrągłej sumie dwadzieścia razy tyle majątku, ile go uzbierał Klonowski dla swojego Gucia.

∗             ∗

W kilkanaście dni po tym wypadku, w starym kościółku żarnowskim, instalowany niedawno sędziwy proboszcz ks. Olszycki, na podstawie indultu biskupiego połączył mię z Herminą, nie gorsząc się wcale tą niezwykłą okolicznością, że drużkami były dwie panny Goldmanówny, bo Hermina innych nie chciała. Kiedy miał intonować Veni Creator, łkanie zaparło mu głos w piersi, i dokończył ceremo-