Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w języku niemieckim, a we wszystkich ważniejszych kwestyach dnia, Augsburgska „Gazeta Powszechna“ była wyrocznią delfijską — krążyły już atoli alarmujące pogłoski, że książe Metternich zamierza ją zakazać, ponieważ jest nadto liberalną. W języku krajowym „Lwowianin“ i inne współczesne mu wydawnictwa, utorowały były właśnie drogę „Dziennikowi Mód Paryskich“, dość też rozpowszechnione były dzieła Kraszewskiego i Korzeniowskiego, podczas gdy utwory poetów krążyły ponajwiększej części tylko w niekompletnych i przekręconych kopiach manuskryptowych. Wszystko, cotylko można było znaleść w tej mierze w całym kraju, znajdowało się w domu państwa WVielogrodzkich. — Gospodyni domu była osobą bardzo wykształconą, pełną dobrego humoru, rzadkiej uprzejmości i gościnności. Mieli córkę równego ze mną wieku, dziecko niezmiernie wiele obiecujące pod względem zalet zewnętrznych i umysłowych. Wychowaniem jej zajmowała się moja matka, i państwo Wielogrodzcy dziękowali niebu, iż pozwoliło im znaleźć w Źarnowie taką osobę do prowadzenia ikształcenia ich dziecka. Hermina uczyła się z równą mojej pilnością, i równie chętnie bawiła się w uczoną iliteratkę, zamiast myśleć o lalce, która miała jeszcze wszelkie prawa do jej wyłącznych względów. Szczególny też powstał między nami rodzaj sympatyi, i człowiek dorosły, któryby okiem niezaślepionem macierzyńską miłością przypatrzył nam się był nieraz, musiałby był śmiać się z nas do rozpuku. Stanowiliśmy „en deux“ rodzaj pigmejskiego towarzystwa naukowo-literackiego, mającego razem kilkadziesiąt cali wzrostu i dwadzieścia parę lat wieku, i dyskutowaliśmy o kwestyach, nad któremi nie łamał sobie nigdy głowy niejeden obywatel królestw Galicyi i Lodomeryi, jakkolwiek zaufanie ziomków i wiara w jego światło i w jego cnoty patryotyczne wyniosły go na stanowisko nader wybitne, i jakkolwiek, Bogiem a prawdą, wnukom jego czasby już było pomyśleć o czem innem, niż o dobrym „szyku“ w tużurkach i kołnierzykach. Pożyczaliśmy sobie nawzajem książek, odczytywaliśmy jedno i drugie ku wielkiemu uwiel-