Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w ten sposób, dla majątku. Ale pan jesteś okropnie złośliwym, panie Edmundzie, czy pan może i mnie tak opisujesz między ludźmi?
— Panno Elwiro!
— Znowu się pan gniewasz? Daruję panu tę różę, i niech już raz będzie zgoda między nami!
Tu nastąpił drugi uścisk dłoni, jeszcze dłuższy i cieplejszy od pierwszego, i dusza moja kąpała się już w tej jasnej perspektywie, do której jako pierwszy pomost prowadziła... technika. Uścisk przedłużał się, a dusza moja rwała mi się na usta i bliskiem było niebezpieczeństwo, że powiem wszystko co myślę i czuję. Na szczęście nadbiegł w tej chwili z wielkim tryumfem Józio, ciągnąc za sobą skrwawionego nieżywego jastrzębia. Kto inny byłby może spostrzegł, że coś zaszło, ale Józio myślał tylko o zabitym ptaku, którego trafił kulą z wielkiego oddalenia. Cieszył się jak dziecko, a Elsia przypatrzywszy mu się trochę, spojrzała mi W oczy w dziwny jakiś sposób i śmiejąc się:
— Chachacha, jaki on zabawny! — wybiegła na schody, zostawiając mi do odgadnienia, kto jest zabawny, ja, czy Józio. Ale czyliż mogłem wątpić, że to Józio jest taki zabawny?
Szanowny czytelnik domyślił się już zapewne, że po tej naradzie, druga, którą miałem z O. Makarym, była już tylko kwestyą formy. Poczciwy O. Makary był zresztą tego zdania, że potrzebuję tylko przebiedz cokolwiek koło techniki, nie przez technikę nawet, a fortuna nie będzie miała nic pilniejszego, jak porwać mię w swoje objęcia. Wróciwszy tedy z jednodniowej wycieczki do Ławrowa, oświadczyłem p. Starowolskiemu, iż przyjmuję jego propozycyę, a potem napisałem długi list do Herminy, w którym opisałem jej wszystko, com tu opowiedział. Radość Józia była nie do opisania, ja zaś, mimo białej róży, którą starannie zasuszyłem i przechowałem, i mimo drobnych paluszków, których dotknięcie ciągle jeszcze czułem w mojej dłoni, miałem trochę uczucia gracza, co postawił na kartę całe swoje mienie. Nie miałem na wszelki wypadek najmniej-