ność do działań umysłowych“, jak się wyrażał urzędnik, daliśmy mu dokument do podpisu, poczem przyłożono pieczęć urzędową do tego aktu iza0patrzono go wszelkiemi innemi prawnemi formalnościami. Poczta do Żarnowa odchodziła o północy; zostawiłem Burglera pod opieką O. Makarego, wytłómaczywszy mu, że lepiej będzie, jeżeli osobiście wstawię się za nim u p. Klonowskiego, i pożegnałem się z moim nieocenionym przyjacielem klasztornym, który radby mię był zatrzymać dłużej, a uznawał, iż powinienem spieszyć się jak najbardziej. Ruszyłem tedy na nowo w podróż trapiony myślami, co też może dziać się w domu pp. Wielogrodzkich, i jak mam sobie postąpić, aby bez narażenia chorego komornika na niebezpieczeństwo życia, opowiedzieć mu wszystko, czego się dowiedziałem i co zrobiłem. Przychodziło mi na myśl, że najlepiej może będzie zapieczętować dokument i powierzyć go ks. Olszyckiemu, by go natychmiast doręczył komornikowi — ale z drugiej strony zdawało mi się moim obowiązkiem, wyjawić wszystkie plany p. Klonowskiego, jeżeli tylko stan chorego na to pozwoli. W Żarnowie, dokąd przybyłem na drugi dzień w południe, prosto z poczty poszedłem do dr. Goldmana.
„Konsyliarz“ zdziwiony był bardzo mojem pojawieniem się wcale niespodziewanem, i cieszył się mną wielce. Nim zdołałem wyłuszczyć mu powód mojej wizyty, musiałem poprzednio zdać mu dokładnie sprawę z szwanku, jaki poniosła głowa p. Klonowskiego w owem starciu z p. Przesławskim. Przykro mi wyznać, że zacny ten zresztą medyk ubolewał mocno, iż opiekun mój doświadczył więcej strachu i bólu, niż rzeczywistej szkody — miał on za złe p. Przesławskiemu, że nie bił lepiej i pocieszał się jedynie komiczną sytuacyą, w jakiej znalazł się był p. Klonowski, kiedy szukał schronienia na strychu z sianem, ciągnąc ku sobie drabinę, aby go nie dopadł zajadły przeciwnik, póki nie nadbiegła odsiecz złożona ze stróżów i kelnerów. Miałem za młodu nieco talentu do karykatur i do chwytania podobieństwa rysów ołówkiem, a ponieważ i mnie uderzyła była komiczna strona tego zajścia, więc w Ławrowie, czekając
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/221
Wygląd
Ta strona została przepisana.