Byłem w duchu bardzo dumnym z niepospolitego talentu do dyplomacyi, który nagle czułem w sobie i który rokował powodzenie moim zamiarom. Nadto dodawała mi otuchy ta okoliczność, iż nie byłem bez funduszów, miałem bowiem około 400 złr. przy sobie, dzięki układowi, który zrobiłem z p. Klonowskim i poprzedniej jego, a raczej klasztoru ławrowskiego, munificencyi. Mogłem tedy wywieść Burglera z Czartopola, kupić go, uzyskać od niego dokument, potrzebny do uwolnienia Herminy od jego ojcowstwa — bylem nie popełnił jakiej niezręczności. Bałem się cokolwiek, czy nie zbyt wcześnie odprawiłem Hryńka i czy pan Klonowski nie dowie się o jego powrocie; ale oczywistem było, że Hryńko tego dnia nie pokaże się nikomu w dworze, aby się nie wydało, że nie jeździł do Starej Woli.
Pierwszą myślą szanownego Burglera, gdy się dowiedział, że mam mu udzielić jakiejś nowiny, była myśl o jego żonie. Widocznie więc znakomity ten filozof drżał na samo wspomnienie o spotkaniu się ze swoją małżonką, i to ułatwiało mi niezmiernie moje zadanie. Zapytałem go z miną tajemniczą, czy pod żadnym warunkiem nie rad widzieć pani Burglerowej? W odpowiedzi na to, jął on z największem oburzeniem po raz setny wyliczać mi wszystkie powody niesnasków swoich z tą damą; umiałem już je na pamięć, bo jeszcze wówczas, gdy przepędzałem wakacye w Hajworowie, p. Burgler miał parę razy sposobność wynurzenia swojej łaciny i swoich kłopotów domowych przedemną i przed p. Krutyłą. O ile mogę wydać sąd w tej mierze, oburzała p. — Burglera szczególnie ta okoliczność, iż konstytucya jego wymagała koniecznie pewnego quantum alkoholu, bądź w takiem rozcieńczeniu, w jakiem go zawiera piwo i wino, bądź też w postaci bardziej skoncentrowanej, nieznanej wprawdzie Rzymianom, ale bardzo praktycznej w naszym klimacie i z tego powodu po rzymsku ochrzczonej „aqua vitae“. P. Burgler miał różne cierpienia gastryczne, które sprawiały, iż z porady lekarskiej, równie jak z własnego doświadczenia, zmuszony był krzepić się jak najczęściej tym płynem, chociaż nie częściej jak trzy razy
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/213
Wygląd
Ta strona została przepisana.