Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stanisław zdziwiony wyskoczył z łóżka i otworzył. Do pokoju jego weszła figura w pikelhaubie, mundurowym fraku, i z mieczem, jaką widzieliśmy na zgromadzeniu wyborczem. Za tą figurą weszła druga podobniuteńka, za tą trzecia i czwarta. Piąta figura była już w zwykłem ubraniu. Szósta, dziesiąta, dwudziesta, uzbrojone były w broń palną z bagnetami, i zostały za drzwiami.
— Z rozkazu — rzekła pierwsza figura, rozwijając jakiś papier — z rozkazu wysokiego wyższego krajowego kolegium delegowanego mięszanego na zasadzie paragrafu 723go ogólnej prowizorycznej ustawy z r. 1411go dnia 31go czerwca o postępowaniu karnem i prowizorycznego dekretu nadwornego z dnia 30go lutego 1638go liczba 93.288 tymczasowego zbioru rozporządzeń porządku publicznego, podpisano: Salamonowicz, manu propria, mamy odbyć rewizyę w pomieszkaniu pańskiem.
— Bardzo proszę — rzekł nasz bohater, nie mogąc przyjść do siebie ze zdziwienia, i myśląc w duchu: Ciekawy jestem przecie, czego oni tu szukają, i co znajdą?
Rewizya trwała długo, bo jak zwykle, u pedagoga, pisującego przytem wiersze, pełno było u Stanisława książek i papierów, na które zwracano szczególną uwagę. Nakoniec jedna z figur w pikelhaubach podjęła z ziemi coś nakształt broszury, czy pamfłetu, oglądnęła zbliska, i z miną tajemniczą zbliżyła się do figury, ubranej po cywilnemu. Poczem obie figury, chrząkając, oglądały zbliska na wszystkie strony papier pomieniony, i oddały go trzeciej figurze. To samo powtórzyło się z jakimś listem, który znaleziono w szufladzie. Nareszcie, gdy już niedaleko było do pierwszego brzasku dnia, ukończono rewizyę, pięć figur znajdujących się w pokoju poszeptało sobie coś do ucha, i pierwsza z nich rzekła znowu:
— Prosimy pana z sobą.
Stanisław zachodził w głowę, coby to wszystko miało znaczyć, ubrał się machinalnie i wyszedł w towarzystwie swoich gości. Zaszedł aż do jakiegoś budynku urzędowego, gdzie w bramie znikły z pomiędzy pięciu figur cztery, piąta