Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kluszczyńskiej i Stanisław bez wielkiej walki wewnętrznej ze swoją nieśmiałością, mógł odważyć się na prowadzenie panny Natalii.
Ach, jaki to był śliczny wieczór! Jak dobrze latarnie wilkowskie zastępowały blask księżyca, tego słońca zakochanych! Jak daleko było na przedmieście i jak słodka opierała się na jego ramieniu, idąc pod górę. Jak długo, długo czuł potem ciepło jej ręki i dreszcz, który go przeszedł, gdy spojrzała mu w oczy, dziękując mu za jego grzeczność.
Właściwy romans atoli nie posunął się ani na krok naprzód. Nie powtórzyłem rozmowy, jaką młoda para prowadziła z sobą po drodze, bo musiałbym chyba powtarzać tę, którą jużeśmy słyszeli raz w dworku. Ile razy nastąpił zwrot taki, w skutek którego wypadało Stanisławowi powiedzieć coś wyraźniej, tyle razy wahał się, a rozumieć go inaczej nie chciano i zawsze „ktoś nadszedł“. Na dobitek w powrocie do domu, potrzeba było wyspowiadać się przed Smiechowskim i znieść różne satyryczne pociski z jego strony.
— Wiesz, że zrobię z ciebie stałą komiczną figurę w Szturchańcu — mówił on Stanisławowi.
Szturchaniec“ było to pisemko humorystyczne, wychodzące w Wilkowie, do którego pan Smiechowski dostarczał czasem artykułów. Z pisemkiem tem i jego redakcyą zrobimy wkrótce bliższą znajomość.
— Byłby to za wielki zaszczyt dla mnie figurować w Szturchańcu, obok Bismarków, Beaconsfieldów i innych znakomitości tego rodzaju. Organ ten zaledwie czasem zniża się na poziom Wilkowa, a i wówczas zajmuje się tylko wyższemi sferami, albo sprawami, mającemi związek z polityką całego świata.
— Jabym cię właśnie przedstawił jako pierwotny typ tej rasy, z której wychodzą politycy wilkowscy. Bujne marzenia, sięgające daleko poza granice rzeczywistości i możności, a gdy przyjdzie do wykonania najmniejszej bagatelki, nieradność, bałamutność, płaksiwość liryczna, jak nieprzy-