Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i Marynię. Złapał się raz nawet na gorącym uczynku, jak nie bez przyjemności myślał o tem, że i ona będzie smutną. Postanowił nie mieć więcej takich myśli, i odważnie spełnić swoją powinność. Postanowienie to nie mogło umniejszyć jego tęsknoty. Są czyny bohaterskie, których nie można dokonać z pogodnem czołem. Mamże wyznać? Bohater mój kładąc się spać, płakał jak dziecko!
Ale i drugi bohater tej powieści niewesołą tego dnia miał minę, zwłaszcza pod wieczór. Rada zarządzająca Banku pochwaliła była wprawdzie jednogłośnie nieugiętość, jaką dr. Mitręga okazał w sprawie Salewicza. Oprócz tego, przyznano mu pożyczkę, która na cały rok pozwalała mu utrzymać dotychczasowy szyk pański, i prowadzić dom, jak zawsze, okazały — ale pożyczkę tę potrzeba było zrealizować, tj. przeprowadzić jej intabulacyę, odebrać papiery i następnie sprzedać je w Krachenburgu. Na to, potrzeba było znowu odbyć podróż do tego miasta i postarać się o fundusze na drogę. Tymczasem, dziś właśnie upływał ostateczny termin w sprawie czynszu za pomieszkanie. Dr. Mitręga postanowił widzieć się ze swoim gospodarzem, pokazać mu promesę Banku i uzyskać nową zwłokę. Gospodarz odparł, że nie ma czasu widzieć się z p. doktorem, ale przysłał mu przez służącego kwit, prosząc o pieniądze. Dr. Mitręga i teraz jeszcze ani jednem słowem nie przyznał się żonie, do jakiej ostateczności jest przywiedzionym — słuchał tylko w roztargnieniu jej projektów, dotyczących balu, który zamierzała dać za tydzień, i poszedł spać z czarnemi przeczuciami w duszy.
W istocie, nazajutrz rano, z uderzeniem godziny ósmej, zapukano energicznie do drzwi pokoju, w którym p. doktor odbywał swoją toaletę. Mimo równie energicznej odpowiedzi: Nie można! drzwi otwarły się i wszedł prawny zastępca właściciela domu, w towarzystwie woźnego.
Woźny w grzecznej ale stanowczej formie wezwał p. doktora, ażeby natychmiast opuścił pomieszkanie, wraz z rodziną i domownikami.