Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nim Harapnicki zdołał otworzyć usta do odpowiedzi, kamerdyner podał hrabiemu na tacy list, który ten otworzył machinalnie i przeczytał. Był to jeden z listów, o których mówiłem.
— A niechaj-że ich wszyscy... nieświęci porwą — krzyknął hr. Albin — tego już wytrzymać niepodobna! Pana doktora Mitręgi mam już dosyć, po same uszy! Józef! Każ zaprzęgać konie, jadę do Wschodnich Indyj! A... a... słuchaj-no, Harapnicki, możebyś ty chciał być redaktorem?
— Ha, jeżeli jaśnie pan rozkaże, to będę, ale znowu nie wiem, czy potrafię...
— Potrafisz, potrafisz! Tam nie potrzeba płodozmianu; możesz prowadzić gospodarstwo, jakie ci się podoba. Jak polityka górą, to możesz np. literaturę puścić w ugor, a tymczasem z ekonomii politycznej będziesz miał jarzynę. Czekaj, ja ci zaraz napiszę list do Scisłowicza, i pojedziesz z nim do Wilkowa.
Taki był początkowy przebieg tej sprawy. Dr. Ścisło wicz zajął się stroną jurydyczną i formalną, a Harapnicki przełamał fizycznie opór dra Mitręgi i wszedł w posiadanie wydawnictwa. Nazajutrz po scenie, którą opisałem, oświadczył każdemu ze współpracowników, że zmniejsza dotychczasowe jego honoraryum o połowę; w szczególności zaś Wołodeckiemu oświadczył, że to rzecz niesłychana, ażeby kto za pisanie do gazet brał prawie tyle, co trener, mający do czynienia z kosztownemi folblutami. Pocieszył atoli podkomendnych zapewnieniem, że odtąd będą mieli bardzo mało do czynienia, albowiem postanowił zapełniać większą część Orędowniczki inseratami, za którejbierze się pieniądze, a drukować jak najmniej tych wszystkich „bzdurstw“, których czytać niewarto.
Stanisław wyszedł z biura zasępiony, ale nie trapiony już tak mocno przez zwykły korpus blokady, który uspokojono na parę dni zapewnieniem, że z nowym właścicielem przybędą wkrótce i nowe pieniądze. Na ulicy spotkał Smiechowskiego, którego nie widział już od kilku tygodni, tj. od czasu, gdy nastało zimno; wstydził się bowiem jakoś poka-