się będzie temi dwoma czynnościami rządowemi — a jeżeli Milicyanom potrzeba czego więcej, n. p. szpitali, szkół, dróg, mostów, porządków gminnych, sanitarnych i t. p., to wolno im w tym celu zaprowadzić sobie własne władze i własne podatki. Milicya i Landwerya przyjęły tę propozycyę z uniesieniem — rozpisano czemprędzej obok dawniejszych podatków nowe, a obok władz chaotycznych, ustanowiono autonomiczne. Na wypadek zaś, gdyby król Chaocyi zapotrzebował więcej pieniędzy, lub więcej żołnierzy, zobowiązała się Milicya i Landwerya utrzymywać przy jego boku ambasadę, której obowiązkiem jest pamiętać o tych potrzebach, i która składa się z posłów wybieranych osobno przez szlachtę, mieszczan i chłopów. Tym sposobem powstały w Milicyi dwa rządy: jeden, który pobiera podatki i rekruta dla króla Chaocyi, a drugi, który o ile może i umie, zajmuje się innemi sprawami Milicyi i Landweryi — w pośrodku zaś tego wszystkiego stoi wyż wspomniana ambasada. Ustrój ten odpowiada wybornie usposobieniu i gustom Milicyan, zwłaszcza, gdy król Chaocyi — jakkolwiek oprócz Koszamerdynerów, Morchów i Teremtetów ma 37 różnych narodów podswojem panowaniem, mianuje zawsze Oberkomisarza i Oberszpitalnika, czyli naczelnika rządu autonomicznego, z pomiędzy grandów milicyjskich.
Tym sposobem, zadowolenie Milicyan byłoby zupełnem, gdyby nie ta fatalna okoliczność, że przed trzydziestu laty przyłączono do ich kraju hrabstwo Sokołowskie, którego mieszkańcy uważają się za ludzi nierównie wykształceńszych, moralniejszych i bogobojniejszych od Milicyan, i widzą w tem wielkie dla siebie upokorzenie, iż w Wilkowie, jako stolicy Milicyi, przebywa Ober-Komisarz i Ober-Szpitalnik, podczas gdy Sokołów, miasto nierównie starsze i poważniejsze, kontentować się musi prostym komisarzem i ladajakim szpitalnikiem. Z początku Sokołowianie upominali się o osobne dwa naczelne rządy dla siebie, ale spostrzegłszy, że tą drogą nic nie wskórają, wzięli się na inny sposób i opanowali najpierw ambasadę milicyjską w Krachenburgu, stolicy Chaocyi, a następnie, przez swoich gran-
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/12
Wygląd
Ta strona została przepisana.