Strona:Jan Kudera - Dwa wypadki inkwizycji w Mysłowicach.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będąc przedniesiony testament nieboszczyka Marcina Serwatki słowo od słowa tak to:
Dobrowolne zeznanie przed próbą.
Najprzód koni parę ukradł Jadwidze z Niemieckich Piekar za namową Macieja Marszika z Pogoni, dla których był pojmany i do więzienia dany, które konie sprzedali w Lelowie, jednego tarantowatego[1] sprzedali za złotych osiem naspół, a gniadego przywiódł Marszik i zafrymarczył[2] go do Poręby, powiadając, żeby on już był nie kradł, kiedy go był Marszik nie prosił, aby mu bydła robotnego pomógł dostać i dał mu złotych 2 na groch do Będzina i znowu mu dał groszy 25 na chleb i że więcej Marszik nie kradł z nim ani też żadnej sprawy nie miał tylko ten raz.

Stratlikowi w Czeladzi dwie owce też skradł, przy Bytomiu folwarku przy młynie też 2 owce skradł, Stanikowi w Lędzinach parę wołów, a że na Łężu przy Sławkowie 4 gęsi skradł i je chował pod nowym polem Alikowym, 6 koni, którymi porobiwszy w domu, sprzedał je do Śląska na jarmaku za swobodne; pod Siewierzem w Brzozowicach 2 woły i kłodę[3] miodu, ale go torem doszli. Testament, co pierwszą razą na próbach zeznał. W Sławkowie

  1. tarantowaty — białej maści czarno nakrapianej.
  2. zafrymarczył — zamienił, zahandlował.
  3. Kłoda — beczka.