Strona:Jan Grzegorzewski - Pierwsza wyprawa zimowa przez Zawrat do Morskiego Oka.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nami profilom olbrzyma tatrzańskiego. W przeźroczu powietrza zaległa cisza i spokój wesoły. Z bladych szafirów nieba zniżające się słońce ku Gewontowi zalewało resztką olśniewających blasków topazu całe pasmo bielejących wierchów i szarzejących turni od Osobitej ku Koszystej, gubiło się niżej po pochyłościach szmaragdowych regli, przeglądało ciekawie przez szczeliny gąszczy smerekowych i padało płatami lub smugami świetlanemi na usłaną śnieżnym kobiercem drogę naszą. Poprzedzający mię po niej trzej górale z Obrochtą we środku, mającym przewieszoną przez plecy jako strażnik tatrzański rusznicę, wynurzając się z cieniów gąszczy i przechodząc raźnie po owych ścieżkach, wyglądali w swych przerzuconych przez ramiona czuhach białych jak świetlana straż rycerska, spiesząca na zdobycie onych pławiących się zdala topazowych zamków Tatr.
Z domów i willi wychylały się ku nam wesołe i uśmiechnięte twarzyczki dzieci, a przechodzące mimo gromady górali lub gości spacerujących, z ciekawością i zdumieniem spoglądały na wyprawę górską pod noc zimową.
Przechodząc obok Jordanówki, widzimy wychylające się z głębi podwórza liczne grono pań i panów na przechadzkę wieczorną.
— Dokąd Pan?
— Na Zawrat do Morskiego.
— Jakto? Czy na seryo? I sam jeden?
— Jak państwo widzą — z trzema góralami.
— Ale to być nie może, nikt więcej?
— Przed tygodniem była mowa o tem, że panie pojadą przez Bukowinę i zejdziemy się w Rostoce.
— Myśmy myślały, że pan żartuje.
— Więc pożartujmy dziś, jeżeli łaska, przy ognisku nad stawami Gąsienicowemi.
— Odprowadzimy was przez noc do Gąsienicowych — rzucił ktoś z obecnych
— Idziemy do Czarnego na noc razem, — dodano.
— Do Czarnego Stawu, do Czarnego, do Czarnego! — ozwały się zewsząd głosy chóralne, przechodząc okrzykiem donośnym w jedno hasło entuzjastyczne, elektryzując zapałem całe towarzystwo osób kilkunastu, odbijając się echem w najdalszych zakątkach willi i budząc w przechodniach lub w sąsiednich domo-