Strona:Jan Eichhorn-Śpiewnik Powstańczy.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Już szósty rok idzie,
I śpieszy co duchu,
Donnerweter wrzeszczy,
A tu pusto w brzuchu.
Zjadł obiad w Paryżu
Aż go boli w krzyżu.

Gdy po całym świecie,
Tak narobił wrzawy,
Rzekł do Hindenburga,
Pójdziem do Warszawy.
Ładne polskie panie,
Dadzą nam śniadanie.

I nie myśląc dużo,
Już do Polski wali,
Kradnie i wycina,
Morduje i pali,
Nie szczędzi i płota,
Niemiecka hołota.

A, że z Hindenburga,
Jest nie głupie chłopie,
Mówi w Polsce zbierze
Ziemniaki, konopie.
Zwoził do Berlina,
Ta podła gadzina.