Strona:Jan Dąbski - Pokój ryski.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

P. Szutko prosi o pozostawienie mu czasu dla zebrania odpowiednich danych technicznych.
P. Mulin, członek Rady Wojenno-Rewolucyjnej XVI-tej armji, stwierdza, iż misja jego, polegająca na przeprowadzeniu Delegacji do Brześcia, została ukończona. Zapytuje on, czy ze strony Delegacji Polskiej są jakie skargi lub zażalenia.
P. Dąbski dziękuje p. Mulinowi i stwierdza, iż niezależnie od napotkanych w drodze trudności technicznych, Delegacja jest zobowiązana za życzliwe traktowanie jej w czasie podróży.
Na tem zebranie zakończono.
Wkrótce potem pociąg ruszył ku Mińskowi. Jakkolwiek byliśmy wszyscy srodze zmęczeni ciężką podróżą i nieprzespaną nocą pod Brześciem — odbyliśmy w moim wagonie salonowym posiedzenie Delegacji dla omówienia spraw technicznych. Podczas dyskusji mówiono cicho, gdyż obawialiśmy się bolszewickiego podsłuchu, umieszczonego gdzieś w ścianie lub suficie wagonu.
Jazda do Mińska zajęła cały dzień. Podróż nie była zbyt interesująca, bo na stacjach kazano nam zapuszczać firanki u okien wagonu dla ukrycia wielkiego ruchu wojsk. Wieczorem przybyliśmy na dworzec w Mińsku. Tu czekało nas przyjęcie zgoła niespodziewane: oddział czerwonych jeźdźców z pochodniami, uszeregowanych w wielkie półkole a poza nim wielki tłum… Cały plac przed dworcem był zalany czerwienią. Efekt, obliczony na zmęczenie naszych nerwów, istotnie nadzwyczajny. Bolszewicy są mistrzami w urządzaniu propagandy i efektów!
Ruszyliśmy do miasta samochodami. Obok każdego samochodu jechało dwuch czerwonych jeźdźców, niewiadomo dla parady czy dla obrony. Umieszczono nas w jakimś zakładzie wychowawczym, robiącym wrażenie trzeciorzędnego prowincjonalnego hotelu i obstawiono dookoła strażami przy zastosowaniu regulaminu prawie więziennego. Pokoje były urządzone ze wschodnią prymitywnością, na niektórych łóżkach brakło nawet prześcieradeł. Ranne mycie odbywało się tak, jak w letnich barakach rezerwistów, powołanych na ćwiczenia. Jedzenie było marne i skąpe, choć później w Rydze p. Joffe zapewniał mnie, że dla Delegacji Polskiej przeznaczono codzień jednego wołu. Zwróciłem mu uwagę na to, że obok a raczej przy Delegacji Polskiej, żywiła się cała kompanja „krasnoarmiejców“ z wojennymi apetytami i zapewne tu należy szukać rozwiązania zagadki, gdzie się podziewał codzień ów nieszczęśliwy wół, prznaznaczony dla Delegacji Polskiej.