Strona:Jan Biliński-Nauczanie języka polskiego.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przeszedłszy zaś do życia wewnętrznego, zajmując się pedantycznie najpierw intelektem, potem stroną uczuciową itd.? Charakterystyka prawdziwie artystyczna takiego szufladkowania nie zna.
Uderzmy się w piersi: czy my, dorośli, zaprawieni do organizowania myśli, robimy dyspozycję? A jeżeli zrobimy, czy jej się trzymamy? Czy nie okaże się podczas pisania, że tu należy całą jakąś grupę myślową, dodać, tam przestawić, ówdzie usunąć lub ująć z innego stanowiska? Jeżeli kiedykolwiek w życiu coś napisałem, a potem przepisywałem na czysto, nigdy nie mogłem zachować nietylko tego samego sformułowania, ale i tego samego układu myśli, czyli nie trzymałem się pierwotnej dyspozycji.
Porządek jednak myśli w zadaniu bezwzględnie być musi. Tylko nie osiąga go się tym tradycyjnym sposobem. Są ludzie, bardzo kulturalni, którzy w dyspozycji widzą jakieś uniwersalne lekarstwo na zło, będące obecnie przedmiotem powszechnego narzekania, że uczniowie, względnie wychowankowie szkoły nie umieją pisać. Zło nie siedzi w tem, że nauczyciel nie każe uczniom umieszczać przed wypracowaniem dyspozycji, lecz w tem, że ich wogóle nie nauczył organizowania myśli, że nie dał im poczucia logicznego porządku.
Tego zaś koniecznie uczyć trzeba. A jak? Ćwiczyć należy na lekcjach języka polskiego wogóle w układaniu planu. Do tego zmierza robienie dyspozycji do czytanego ustępu w formie nagłówków lub całych zdań notowanych w zeszytach i żądanie, by uczeń w tym porządku zdawał sprawę; kierowanie opisem każdego przedmiotu w ten sposób, by opis nie był chaotyczny, lecz miał jakąś dyspozycję, której przestrzegania żąda się od ucznia; baczne przyglądanie się jakiemi torami idą myśli autora, zastanawianie się nad