Strona:Jan Żyznowski - Z podglebia.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rozmyślania przedsenne Grudowskiego były powrotnem podejmowaniem pracy przy wykonywaniu z ślepej granitowej bryły kształtu życia pozaspołecznego. Społeczeństwo — to, według genjalnego Balzaka, druga natura człowieka, wmawiało się wżycie Klemensa znaczeniem wręcz potwornem. Jako suchotnik uważał się za jednostkę, stojącą poza granicami społeczeństwa.
— Choroba moja — owe domniemane zło, jest przecież, gdy głębiej się nad tem zastanawiam, najwyższem dobrem mojego życia. Pozwala mi, jako wydziedziczonemu od urodzenia członkowi społeczeństwa, mieć jedną tylko naturę. Czyż nie powinienem być jej za to wdzięczny? — stwierdzał z zadowoleniem, po dokuczliwych objawach choroby. — Gdybym był zupełnie zdrów, niezawodnie nie miałbym chwili czasu, obowiązki społeczne odebrałyby mi go zupełnie. Obowiązkiem społecznym jest przecież między innemi kręcenie się dookoła dźwięków, wypuszczonych przez szantażystów życiowych pod sam nos swych współczłonków społecznych. Dźwięków takich, jak altruizm. Czyż może być coś ohydniejszego, obrzydliwszego od altruisty ? Czyż możemy sobie wyobrazić Boga — altruistę? Bóg jest jak miłość! cóż bardziej egoistycznego ponad miłość? Miłuj bliźnego twego, jak siebie samego, to znaczy, żądaj od niego tego samego, czego żądasz od siebie dla siebie — myślał z mózgiem rozpalonym gorączką, dopóty, dopóki sen go nie zmorzył.
Wszystka filozofja Klemensa, zachwiana podczas jego pobytu w Miedzborzu, zyskała teraz nowe fundamenty i podpory. Wspierały się one na jego sa-