czy wielkiej wagi, a dla obojga Straffordów nowe i zdumiewające.
Papieżem był podówczas Paweł VI, starzec już zgrzybiały i sterany chorobą, ale niespożytego ducha. Przy boku jego stał, podtrzymując słabnące jego siły, „śpiżowy kardynał“, jak zwano powszechnie ostatniego potomka zlanych w jedno największych rodów rzymskich, Romola Colonna Orsini, który twórczym genjuszem i darem organizacji potrafił w latach ostatnich wyprowadzić Kościół katolicki z mroków zapomnienia i w pewnych przynajmniej krajach, przedewszystkiem zaś w Stanach Italskich, wytworzyć zeń na nowo potęgę, której świat przyglądał się z coraz rosnącem zdumieniem.
Istotnie od szeregu lat chrystjanizm zdawał się starty z oblicza ziemi. Wielu ludzi, nie wykluczając i takich, którzy stali u steru, miało przekonanie, że papiestwo przestało zupełnie istnieć. Stało się tak zwłaszcza od czasu, gdy krwawe prześladowanie zmusiło papieża Wiatora I do opuszczenia Rzymu. Papież ten, oznaczony w Malachjaszowej przepowiedni mianem „Pastor et nauta“, przebył istotnie morze Śródziemne w rybackiej łodzi z jednym tylko towarzyszem i schronił się do Jerozolimy, gdzie w przebraniu i ukryciu dożył kresu apostolskich trudów, pracą ręczną zarabiając na życie. Tak o nim jak o jego następcach nie wiedziała większość nielicznej garstki wiernych, kryjących się przed uciskiem
Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/85
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.