Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Udało się wam zmienić ludzkość w bydło robocze, nie potrafiliście jednak bydłu temu wydrzeć pamięci i jadem waszym zniweczyć nienawiść ku wam. Jesteście jako struś, któremu się zdaje, że przestano go ścigać, bo głowę ukrył w piasku i nie słyszy pogoni. Założyliście knebel i obrożę i cieszycie się! „Jak te brudasy słuchają nas! Jak przykładnie milczą!“ Ale najsilniejszy knebel zużywa się i obrożę też przegryźć można, a wtedy źle będzie! I nie tylko będzie, ale jest!
Odchrząknął i usta umoczył w kieliszku likieru, poczem znów jął poruszać swem żądłem.
— Pan Jakub, szanowny nasz gospodarz, zapewniał uroczyście, że wojska zachodnich stanów zabiegną rychło drogę temu żydowskiemu Prorokowi, do którego nasi rządcy winniby mieć więcej sympatji, bo są przecie z nim przeważnie wspólnoplemieńcami. Jeżeli do tej wspólności odwołają się dla znalezienia u niego łaski, może im to się uda, bo Żydzi podobno są bardzo solidarni między sobą, o czem mógłby nam coś powiedzieć pan senator Finkelbaum i mój szwagier, tak samo jak i inni dostojni tu obecni, ale jeśli liczą na wytrzymałość swych wojsk, mylą się gruntownie. Wojsko nie pójdzie za nimi w przyszłości, jak nie poszło dotychczas, a nie pójdzie dlatego, że wojsko, to lud roboczy, a lud roboczy pójdzie za tym — kto mu ulży jarzma, a choćby tylko obieca wyzwolenie. Wybyście chcieli, żeby was piersią własną zasłaniał i ginął nato, by wam nie