Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wojowniczy jegomość z głową Meduzy jeszcze się z nią nie zetknął. Wióry polecą z jego adeptów, gdy to nastąpi!
— Niechże to Jowisz olimpijski sprawi! — westchnął, pochylając głowę senator Finkelbaum.
— Aa, jeszcze na jedno pozwolę sobie zwrócić waszą uwagę, — mówił dalej Roztocki, zachęcony korzystnem wrażeniem, jakie wywołały jego słowa. — Wszyscy u nas są przerażeni, a nikt nie wie, czy jest dostateczny powód do przerażania się. Bo właściwie, kto to jest ten Juda Gesnareh i czego chce? Niewiadomo! Że jest mocnym sugestjonerem, że motłoch za nim idzie, i że on motłochem tym rzucił przeciw opierającym mu się Bałkanom i Węgrom, to fakt, a drugi fakt, to niepojęte wprost niedołęstwo i zacietrzewienie władz krajów, w jakich się pojawia, w stosunku do niego. Czy z tego wynika jednak, że inne rządy, począwszy od naszego, będą dalej postępowały równie idiotycznie? Mam uzasadnione powody mniemać, że nie. Cały ten ruch stoi jednym człowiekiem — to fakt stwierdzony niezbicie, przez naszych wywiadowców. Człowiek ten jest mocny, bardzo mocny nawet, ale jest sam jeden. A z takim tylko niedołężni głupcy nie poradzą sobie: my poradzimy!
Szmer ogólnego uznania i szacunku przebiega po tarasie. Senator od lat wielu sterując sprawom publicznym, przywykł do hołdów, składanych jego politycznemu rozumowi, ro-