Przejdź do zawartości

Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, ojcze! Teraz strzeże mnie wiara, której wówczas nie miałam.
— Modlitwy Kościoła towarzyszyć ci będą! Błogosławię tobie. Idź!.

XX.

Na rynku krakowskim odbywać się miała niezwykła uroczystość.
Gotowała się wyprawa na Rzym. Ostatnia wyprawa, kończąca wielkie dzieło podboju świata. Na miejscu zburzonego przedsionka kościoła Panny Marji, u wnijścia do głównej nawy, wzniesiono z olkuskich marmurów monumentalny ołtarz, którego wierzch sięgał szczytowego przełomu dachu. Na samej górze, górując nad kościołem i obszernym placem, wznosił się spiżowy posąg Gesnareha w trzykroć zwiększonym rozmiarze. Niżej w niszy zdobnej purpurą i złotem urządzony był tron dla władcy, który z tego miejsca ukazywał się czasem ludowi.
Dziś miał się ukazać w całej wspaniałości swego majestatu, chciał bowiem dokonać obrzędu poświęcenia na cześć białego boga, królującego nad otchłanią, nowowynalezionego i należycie wypróbowanego przyrządu, który winien był złamać ostatecznie wszelki opór przeciw jego królestwu na ziemi.
Rynek natłoczony był ludźmi. To wszystko, co miało stanowisko lub choćby pretensję do znaczenia, cisnęło się wśród lasu sztanda-