Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wolą Bożą jest zwycięstwo legjonów, zwyciężą z pewnością, choćby były garścią tylko i miały przeciw sobie nie miljony, ale miljardy przeciwników i choćby amunicję fabrykowało dla tych przeciwników samo piekło. Nie! Niech wróg dojdzie do ostatecznej pełni swoich zwycięstw i siły! Niech rozpanoszy się w poczuciu bezgranicznego władztwa nad światem i niech dzieło jego pocznie rysować się w swych podstawach, co niechybnie nastąpi, bo co przeciw prawdzie, to trwałem być nie może — a wówczas my podniesiemy Konstantynowe hasło i pod tym znakiem zwyciężymy!
Z Watykanu nad Brentę i Adygę szedł oddźwięk słów papieskich. Niektórzy oddawali im słuszność. Dla wielu były niezrozumiałe i gorzkie. Bujna, ofiarna młodość wołała wielkim głosem do czynu. Z ojczystych stron przychodziły codzień krwawe wieści o okrucieństwach Antychrysta i jego komisarzy. Ginęły chrześcijańskim żołnierzom w mękach matki, siostry, żony, a oni musieli stać z założonemi rękami i czekać aż wróg wzmocni się potęgą całego świata, by tej potędze przeciwstawić się w stosunku jednego przeciw stu... Niektórym opadały ręce, wielu goryczą przepełniało się serce.
Wtedy Piotr II posłał im dwu pustelników, przybyłych równocześnie z pojawieniem się Gesnareha. Ich płomienne wzywanie do pokuty stało się głównym bodźcem, pod którego