Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak w domu reb Chaima Kahana, jednego ze starszych kahału i z najbardziej szanowanych obywateli na Kazimierzu. Byt to mąż już podeszły w leciech, niegdyś głośny na cały Kraków kupiec bławatny, dziś używający zasłużonego wczasu i zapełniający wolne chwile czytaniem i komentowaniem ksiąg świętych. Krzepka jeszcze i wspaniała postawa, nadawała mu pozór starodawnego patrjarchy, gdy w lisiej bobrowej czapce, w jedwabnym żupanie i futrze, o atlasowym wierzchu, w białych pończochach i patynkach śpieszył z wielką księgą pod pachą do bóżnicy na wieczorne nabożeństwo. Był to mąż mądry, zacny i litościwy. Żywił wprawdzie przeciw chrześcijanom uprzedzenia, z mlekiem matki wyssane, uznawał, że są stworzeni na służbę Izraela i że Izrael ma święte prawo do ich dóbr, była to jednak tylko teorja, której przeczyło życie. Reb Chaim bowiem był w stosunkach z gojami rzetelnym, a wielkie jego miłosierdzie zwracało się wprawdzie przedewszystkiem do współwyznawców, ogarniało jednak i innowierców. Dla chrześcijańskiej służby stary Kahan był sprawiedliwy i ludzki, dbał o jej zdrowie, zasłaniał powagą i wpływem od prześladowań, jakim podlegała i do wytrwania w wierze zachęcał, bo, powiadał „wiara gojów jest zła, gorzej jednak byłoby dla nich i dla nas, gdyby żadnej nie mieli!“
Sam wraz z domownikami wykonywał najściślej przepisy swego wyznania, nie zraża-