Przejdź do zawartości

Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Veni sancte Spiritus! — podniosło się z kilkudziesięciu piersi.
Hymn przebrzmiał. Wówczas podniósł się z klęczek senjor Św. Kolegjum i rękę wyciągnął ku stojącej naprzeciw wspaniałej postaci kardynała wikariusza.
— Kardynał Colonna Orsini papieżem! — rzekł donośnym głosem.
Ręce wszystkich purpuratów podmioty się w górę.
— Colonna Orsini papieżem! — powtórzyli za nim wszyscy.
I cały ten dostojny tłum rzucił się na kolana. Pustelnik uderzył znów czołem o ziemię. Jeden stał jak posąg i zdawał się czerwonym swym płaszczem przykrywać innych opiekuńczo, czy może nad ich głowami zapalać krwawą łunę.
— Przyjmujesz? — zagadnął kamerling. — Wola Boża w tem jest!
— Przyjmuję! — rozległ się głos wybranego, poważny i spokojny, choć przytłumiony wrażeniem wielkiego momentu. — Przyjmuję i obieram sobie imię Piotra drugiego!

VIII.

Pod czarno-purpurową flagą kołysał się statek na przystani willi Roztockich. W przyzwoitem oddaleniu stało na kotwicy kilka innych samolotów. Kupki przechodniów z podniesionemi głowami, gapiły się na dwupłatowiec, którego obecność przynosiła tak wielki