Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystkie oczy zwróciły się na kardynała Romola, on zaś opuścił głowę, jakby czyniąc gest potakiwania.
— Mężów onych, ciągnął dalej amerykański purpurat, widzieliśmy prawie wszyscy. Duch Boży wieje od nich. O jednym słyszymy, że wtargnął do najbliższego otoczenia fałszywego proroka i zagrzewa tam wiernych do wytrwania i męczeństwa. Drugi przeszedł w tym czasie Italję całą, ewangelizując i podnosząc ducha ludu, i teraz oto przynoszą mi wieść, że wrócił i że znajduje się na modlitwie przy grobie Apostołów.
Poruszenie ogólne przebiegło dostojne zgromadzenie, dając dowód, jak żywo przejęła je podana przez kamerlinga wiadomość.
— Czy nie sądzicie, dostojni ojcowie, że obecność tego świątobliwego męża dodałaby nam otuchy i uświęciłaby nasze obrady?
Poruszenie powtórzyło się, przybierając tym razem charakter żywego przytwierdzenia.
— Pozwólcie więc go wezwać! — zakonkludował kamerling.
Nastała cisza oczekiwania. Siedząc na swych poręczowych krzesłach eminencje niemniej jak i towarzyszący im prałaci mieli oczy zwrócone na drzwi, wiodące do stanzy Heljodora, tamtędy bowiem miał wejść pustelnik.
Człowiek, który stanął przed nimi, nie był podobny do towarzysza swego, każącego pod bokiem rabbiego Gesnareh. Był przedewszystkiem znacznie odeń niższy, ale atletycznej bu-