Strona:James Oliver Curwood - Złote sidła.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozpowszechniony jest bardzo ten zwyczaj ofiarowywania osobom kochanym głowy swoich śmiertelnych nieprzyjaciół Więc po cóż miała zazierać do worka, nieprawdaż?

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W raportach archiwum Królewskiej Policji Northlandu znajdują się osobliwe historie. Starannie przechowywana jest między innymi historia półobłąkańca Brama Johnsona. Wielka okładka zawiera wszystkie urzędowe akta tej sprawy. A więc najpierw znajduje się krótki raport dzielnego i wiernego kaprala Olafa Andersona z fortu Churchilla. Potem następuje bardziej szczegółowe zeznanie, podpisane przez pana i panią Brant, oraz przez ojca lady. Do tych dwóch dokumentów załączony jest egzemplarz oficjalnego ułaskawienia Brama Johnsona, wywyższający dawnego skazańca do rangi pupila Rządu Kanadyjskiego.
Policjanci, polujący z obowiązku na ludzi, są proszeni o pozostawienie go odtąd w spokoju. Wezwanie brzmi: „Brama Johnsona pozostawić w spokoju“. Rozporządzenie to jest rozumne i ludzkie.
Dziki kraj, po którym wałęsa się Bram, jest olbrzymi, więc w towarzystwie swoich wilków poluje on dalej przy bladym świetle księżyca i złotym poblasku gwiazd.


KONIEC.