Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powierzyć się bogom, gdyż wypadnie mierzyć się ze złą wolą ludzi, dla których niema prawa, ni sumienia!“
Pewnego dnia Kacper zastał Annę przy czytaniu broszury szefa policji Merkera. Gdy wszedł, schowała szybko książkę. Na jego pytanie: „Z czem się kryje?“ — odparła tylko z westchnieniem: „Ach, Kacprze, jakże źli są ludzie!’“
Uśmiechnął się. Osobliwym rysem jego natury było, że „nie dowierzał zdaniu kobiet.“ Wydawało mu się, że one „przejadają się słodyczami, ciągle coś szyją, aby się stroić, i paplają w swojem kółku bez miary.“ Na upomnienie pani Daumerowej z powodu tego sądu, wypowiedzianego nagłos, Kacper bronił się: „Ty nie jesteś kobieta — ty jesteś matka! To co innego!“... Zdarzyło się, że razu pewnego pobiegł śladem gromady malców za jakąś amazonką. Zawrócił jednak z drogi, zawstydzony, iż zrobią mu zarzut, że „ugania się za kobietami, jak inni“.
Anna przypomniała mu, że radczyni Behold zaprosiła go na dzisiejszy wieczór. „Tak wpływowej osoby nie można obrazić zlekceważeniem jej zaprosin“ — dodała. „Brat polecił, abyś został w domu i poczekał na niego. Pójdzie z tobą.“
— Prezes Feuerbach ma pierwszeństwo! — odparł i udał się do hotelu.
Zastał swego opiekuna, pogrążonego w smutnej zadumie. Ująwszy Kacpra za rękę, mówił doń łagodnie: „Muszę jutro wyjechać z powrotem do Ansbach. Chciałbym, abyś mi pisał o sobie. Ale