Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i brudu?!... Po co tu przyszliście, zaprzeczyciele prawd życia?!
„Demagog!“ — szepnęła przerażona baronowa. Romansopisarzowi oczy wyszły na wierzch. Daumer bezradnie opuścił głowę, przytłoczony obronną filipiką redaktora — nie mniej, niż oskarżeniem, wytoczonem mu przez gości. Archiwista Wurm obserwował zaciekawioną twarz Kacpra, który z rozwartemi ustami przyglądał się obecnym, nie wiele rozumiejąc z tego, co mówiono. Tucher tupał nerwowo. Akademik z Lipska ujął kapelusz z zamiarem odejścia, lecz jeszcze chłodno rzucił:
— I cóż zostało dowiedzione?! Tyle tylko, że w lasach frankońskich znalazł się głuptas chłopski, obcy wszystkim skarbom kultury, niemal nieumiejący mówić — i wodzi za nos ludzi, skadinąd rozumnych, tem tylko, że wszystko wydaje mu się nowością. Jest to li godny pożałowania, nowy przez płaskość nonsensu — rodzaj kuglarstwa!
Na szczęście turkot pod oknami położył kres naprężonej sytuacji. Niebawem zjawił się na progu sam we własnej osobie radca stanu Feuerbach. Jego wyprostowana po żołniersku postawa, spojrzenie feldmarszałka w ubiorze cywilnym, krzyż wojskowy ma wspaniałej piersi (posiadał on mnóstwo orderów, lecz skromny nie zwykł wszystkich nosić) scięte powagą usta i żar w oczach, zdradzających namiętność człowieka władnego — wszystko to nakazało obecnym szacunek. Jak człowiek, nie rozporządzający