Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wiedz zatem, mamo, że brak mi słów, aby wyrazić piękno tej istoty. To jest objawiona Legenda czasów zamierzchłych! Zagadkowe coś ze świata „niewiedziećskąd“ — czysty i dźwięczny głos natury — myt, oczekujący wcielenia! Dusza, której kosztownych skarbów nie tknęła niczyja ręka! Czy moja jest godna tego? — oto kwestja.
— Marzysz! — z przekąsem ozwała się Anna.
Daumer wzruszył ramionami. Rzekł głosem, którego łagodność nie wykluczała powagi, dowodzącej, że nie zniesie sprzeciwu:
— Od jutra Kacper zamieszka u nas w domu. Prosiłem o to Feuerbacha. Mam nadzieję, że ocenisz, mamo, iż tu chodzi o rzeczy pierwszej wagi dla mnie i nie staniesz wpoprzek moim studjom, z których przewiduję wielkie odkrycia.
Matka i córka w milczącym niepokoju zamieniły spojrzenia.
Nazajutrz pod wieżą więzienną burmistrz, lekarz miejski, komisarz i Daumer oczekiwali prezydenta, który blisko trzy godziny pozostawał sam na sam z więźniem. Gdy wyszedł, pragnęli dowiedzieć się, jakie wnioski wyciągnął z tej rozmowy znakomity mąż. Ale twarz jego była tak pełna posępnej powagi, zorane zmarszczkami czoło świadczyło o tak głębokiej zadumie, że burmistrz zaledwo znalazł odwagę zaprosić go na obiad. Prezes uchylił się od przyjęcia gościny, zwrócił się uprzejmiej tylko do Daumera i rzekł: Zabierz go pan niezwłocznie! Chłopiec potrzebuje czułej opieki.“
Potem raczył krótko pożegnać wszystkich: