Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jednej lekcji zapamiętał swój podpis. Mocno trzymał go za ramiona i mocno patrzył mu w oczy, wymieniając nazwy różnych rzeczy. A Kacper doznawał przestrachu, widząc, że jest zmuszony powtarzać za tym groźnym człowiekiem wyrzeczone przezeń dźwięki, którym towarzyszyły spojrzenia, wskazujące przedmioty, i dziwaczne ruchy ust. W podobny sposób rozpoczęła się nauka czytania.
Pewnego dnia budził się jakoś długo, z wielką męką. Wreszcie udało mu się podnieść powieki — ściana była otwarta; przez otwór wnikał purpurowy blask. „Ty“ pochylał się nad nim; bodaj chciał przestraszonego uspokoić. Ubrał go, obuł, postawił przy murze. Potem odwrócił się, ujął go za nogi. Kacper instynktownie objął tamtego za szyję. Nieznajomy, niosąc go, wstępował pod górę. Prawdopodobnie szedł po schodach, prowadzących z lochu. Coś chłodnego przylgnęło do twarzy Kacpra, podniosło mu włosy...
Czarność podziemia ustąpiła nagle — dokoła wszystko było przestronne, miękkie, wszelako nadal ciemne. W głębi, w oddaleniu działy się rzeczy wielkie i dziwne. Coś gromem napełniło jego uszy. Jawił się błękitny blask śród ciemni i przepadał znowu. Ostra woń drażniła nozdrza. Coś niewidzialnego uderzało go miękko w twarz, fałdy jego ubrania przenikało chłodem do skóry. Kacper rozpłakał się; następnie zasnął.
Kiedy obudził się, poczuł pod sobą wilgoć ziemi, do której zwrócony leżał twarzą. Podniósł głowę. Nieznośnie jaskrawy blask uderzył jego oczy, zdawał się palić policzki. Wreszcie przyzwyczaił się do tego