Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

więźnia do zagłębiania się w mrok swojej duszy celem dania odpowiedzi. Jakoby budziło ono w nim rozumne wspomnienia. Błagalny wzrok chłopca szukał słów dla siebie na ustach ludzi, którzy mu się przyglądali.
Teraz Daumer był w swoim żywiole. Czego nie potrafił ujawnić nikt — ani doktór, ani stróż więzienny, nawet sam burmistrz z całą gromadą sekretarzy, piszących protokóły — to stawało się jasnem dla jego czujnej i celowej cierpliwości. Niemal zapomniał w tem swojem zainteresowaniu się „znajdkiem“, o obowiązkach swego zawodu, o własnych sprawach prywatnych. Jakoby sądził, że sam los postawił jego jednego wobec tej zagadki, a jego myśli i życiu nadał przez to sens szczęśliwy.
Jedna z pierwszych jego notat na ten temat brzmiała: „Ta istota, bezradnie kołysząca się w obcym dla niej świecie, owo senne jeszcze wejrzenie, to dumne spojrzenie ponad krzywiącem się troską obliczem, tak czyste i pogodne — są to świadectwa pełne znaczenia. Jeśli nie mylą mnie moje domniemania, jeśli tkwiącym we mnie korzeniom idei potrafię nadać pęd rozwojowy i wydobyć z nich kwitnące gałązki wyrazu — to dam stępiałemu światu zwierciadło niezamglonej ludzkości. Ukażę niewątpliwe dowody istnienia duszy, której czas nasz zaprzecza przez usta wszystkich swoich bałwochwalców w godnem politowania, nędznem roznamiętnieniu.“
Zapalony pedagog wstępował na niezmiernie trudną drogę. Rozpoczynał badać duszę ludzką w pomroku, w którym słowo istniało, ale było jeszcze