Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słodkiego czaru, który się zwykle wywiązuje nad brzegiem wód.
Konie zaczynają iść z lekkim pluskiem wzdłuż krawędzi jeziora, bowiem właśnie ta krawędź, przystęp do lądu, w wielu miejscach przywalona głazem.
Stanąwszy pod kaskadą, widzi się rozdwojenie żywej srebrzystej wstęgi; jeden strumień w bok prysnął, wśród załomów uchodzi.
Ale podnieśmy głowę, doszukując się początków potoku. Oto jest tam na skale; szumi, perli się, gra...
Zapamiętanie ogarnia myśl człowieka.

Ludność, zamieszkująca podnóże i zbocza północnej części Libanu, składa się niemal wyłącznie z „Maronitów.“ Są to chrześcijanie należący do Kościoła katolickiego wszelako z zachowaniem niektórych przywilejów i odrębności, jak to odprawianie nabożeństwa w narodowym języku, obieralność patryarchy, potwierdzanego w następstwie przez Rzym.
O kilka godzin drogi, w kierunku północnym od jeziora Yammuni, leży maronicka wieś „Aineta.“
Jedzie się do tego miejsca skalistem pustkowiem.
Oczywiście najpierw, porzucając dolinę