Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/181

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    pukla, tak że ten krzyż samotny zda się wyrastać z całego globu.
    Rzeczywistość, jeżeli o niej znów mówić, okazuje przeinaczenie wszystkiego.
    Kataklizmy dziejowe przechodziły tą drogą. Tylokrotnym pokładem ścieliły się tu ruiny. Nienawiść robiła swoje i profanacya swoje, lecz bezwątpienia — najszkodliwszem się tu okazało barbarzyństwo zbożnego kultu.
    Nierychło nauczy się człowiek prawdziwego szacunku dla wzniosłych rzeczy. Nierychło wyrozumie, że ślad, że ruina wymowniejszą jest od upstrzenia marmurem, adamaszkiem, złotem i klejnotami.
    Poza tym względem dzisiejsza bazylika stanowi jakiś swoisty, w sobie zamknięty świat.
    To nie przesada. Wszakże tu w jednym obrębie mieszczą się dwa kościoły, (dawniejszy kościół główny, dziś podzielony na dwoje), oprócz tego obszerna nawa północna, dwadzieścia kaplic, wielki przedsionek, zakrystye, galerye, korytarze i wchodzące w skład tegoż kompleksu budowli klasztory czterech wyznań oraz przytułek dla pielgrzymów greków.
    Jest to jako całość obszerne, lecz przedewszystkiem ogromnie rozmaite.
    I żyje jakiemś niespotykanem gdzieindziej życiem.
    Nietylko w wyjątkowych świątecznych