Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pierścienia spogląda ku nam sześć kutych w skale i podłużnych czeluści. Zieją pustką po wydarciu swej zawartości, bowiem to są, gwoli nauce złupione, nieszczęsne i chwalebne groby potomków Atreusa.
Grodzisko było rozlegle; składało się z dwu części: dolnej i górnej; ta ostatnia pono starożytniejsza.
Cały świat zwalisk, a raczej szarego kamiennego gruzu. Fundamenty i ślady ścian. Dziwnie smutno wśród tego wyglądają dobrze zachowane schody.
Z wyniosłości starszego grodziska widok na wszystką przestrzeń Argolidy aż do morza.
Morze bowiem w tym kraju prawie wszędy obecne, a nigdzie bardzo dalekie.
Nie wynijdzie król Agamemnon do progów swego dwora...
Siedząc u bramy, słucha się wiatru, który tam pośród gruzów przechadza się i wzdycha, jedyny teraz gospodarz.
Ale chociaż się rozsypisko widziało na własne oczy, oto siedząc u wrót, nie wierzy się temu, przedziwnie się nie wierzy...
Król Agamemnon wynijdzie na groźny próg swego dwora...
Wielki i świecący orężnie, rozradowany, a dziki, jak kiedy się sposobił na zgubę Ilionu.