Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

naszemu psu. Tatuś zawołał „Jerzyku, trzymaj drzwi!“ ale ja chciałem wprzód dwa razy pomyśleć i biedny pies został się bez ogona.
Ach, jaki mój pokoik miły, jaki wygodny i zaciszny! Jak smacznie całą noc spałem! Muszę, naprawdę, przestać dokazywać, bo gotowi mnie znowu posłać do szkoły
P. S. Wczoraj zdechła moja wiewiórka, choć tego białego proszku z podręcznej apteczki doktora dałem jej ledwie odrobinkę. Dzisiaj John i ja pochowaliśmy ją w ślicznym aksamitnym pudełku, które Zuzia dostała od doktora. Prawdopodobnie będzie się gniewała, ale trudno wiewiórka musiała mieć ładną trumienkę.
No, żegnam cię dzienniczku kochany, teraz nie prędko co zapiszę, bo będę ciągle pracował nad sobą, a to mi pewnie dużo czasu zabierze.