Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łych chłopców o wiele lepszym niż pan i pani Pitkins.
Zdaje mi się że moje wypracowanie podobało się ogólnie, bo goście śmieli się do rozpuku, a pan i pani profesorowa uśmiechali się tak, jakby się kwaśnych jabłek najedli.
Po obiedzie wziąłem łyżwy, aby pójść z innymi na ślizgawkę, ale pani Pitkins pochwyciła mnie za ramię i rzekła słodziutko: „Nie potrzebnie się wybierasz, Jerzyku, Zdrowiej ci będzie, jeżeli posiedzisz sobie w szkolnym pokoju i napiszesz dodawanie. Umiesz pisać takie śliczne ćwiczenia, to może zechcesz się wprawiać i w dodawanie. Taki szkaradny malec, jak ty popsuje mi wszystkich chłopców.
Z tymi słowami zaprowadziła mnie do szkolnego pokoju, wepchnęła do środka i drzwi zamknęła na klucz, A ja się cały tydzień cieszyłem na ten piątek! Ach, mamo, gdybyś ty wiedziała, jak mi źle tutaj, jak ja tęsknię za domem, za Betty poczciwą, która mi zawsze kawał pasztetu schować musiała. Przy każdej liczbie, którą miałem dodać, łzy zalewały mi oczy, tak, że nie potrzebowałem moczyć gąbki. Palce mi tak podrętwiały z zimna, e otworzy-