Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dzieci widziały, że domki owe skręcały na wielki plac, znajdujący się na środku osady, zaraz więc po ukończeniu lekcji, które tego dnia wydały im się nieskończenie długie, pobiegły na plac, aby przekonać się, co się z owymi domkami zrobiło.
Jakież było ich zdziwienie, kiedy na środku placu ujrzały wielki namiot płócienny z zawieszoną pstrą zasłoną zamiast drzwi, nad którą widniał napis z wielkich ułożony liter „Cyrk Bernhardta“ Dokoła namiotu kręciły się dziwacznie poubierani ludzie, a z wewnątrz dochodził sztuk młotków, szczekanie psów i gwar ludzkich głosów.
Owe zielone domki stały terazna uboczu, a z maleńkiego komina nad jednym z nich wydobywał się cienki słup dymu, świadczący, że tam coś palono i gotowano.
Zaciekawione dzieci obchodziły namiot dookoła, starając się zajrzeć do wnętrza, ale płótno przylegało szczelnie, a zasłona na drzwiach spuszczała się do samej ziemi.
Nagle zasłona rozsunęła się cokolwiek i przed namiot wyszło dwoje dzieci, dwunastoletni może chłopiec i cokolwiek młodsza od niego dziewczynka.
Chłopiec miał ciemną cerę, wielkie smutne oczy i czarne wijące się włosy. Ubrany był w żółte sandały, związane ponsową wstążką, aksamitne