— No — a tego, jeśli nie usłucham?
— Ani mowy — podkreśliła dobitnym szeptem. — Dziś w nocy musi pan nagromadzić jak największą ilość psich zaprzęgów. O dwóch wiem. Jeden zaprząg ma Hanson, siedem wielkich psów z nad zatoki Hudsona — za każdego psa żąda czterysta dolarów. To najwyższa cena dziś, ale jutro będzie znacznie wyższa. Prócz tego Sitka Charley ma osiem malemutów po trzysta pięćdziesiąt od sztuki. Jutro będzie się śmiał, jak mu będą dawali pięć tysięcy. Pan także ma swój własny zaprząg. Trzeba będzie postarać się jeszcze o kilka innych. Niech pan wybiera jak najlepsze. Ten wyścig wygrają równie dobrze psy jak i ludzie. Przez te sto dziesięć mil będzie pan musiał zmieniać psy tak często, jak tylko pan będzie mógł.
— O, jak widzę, pani mnie w to koniecznie chce wpakować — zauważył Kurzawa.
— Jeśli pan nie ma pieniądzy na kupno psów, ja —
Zająknęła się i zanim mogła mówić dalej, odezwał się Kurzawa.
— Mam pieniądze na kupno psów. Ale — e — e — e, czy pani nie obawia się, że to hazard?
— Po pańskiem zwycięstwie nad ruletą pod Jelenim Rogiem nie obawiam się, aby pan się obawiał. Jest to poprostu sport, jeśli panu o to idzie. Zupełnie w pańskim duchu. Jest to wyścig o miljon, a będzie pan miał do czynienia z najwytrawniejszymi poganiaczami psów i podróżnikami z całego kraju. Oni się jeszcze nie zgłosili, ale jutro o tym czasie wystąpią, a wówczas ceny psów tak pójdą
Strona:Jack London - Wyga.djvu/169
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.