Strona:Jack London - Wyga.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

życia — pięć lat wałęsasz się, bawisz i próżnujesz. I czemże ty jesteś przed Bogiem i przed ludźmi? Kiedy byłem w twoim wieku, miałem tylko jeden komplet bielizny. Konwojowałem bydło w Coluzie. Byłem twardy jak krzemień, a spać mogłem z kamieniem pod głową. Żyłem bifsztykami i niedźwiedziem mięsem. A fizycznie dziś jestem z pewnością zdrowszy i mocniejszy od ciebie. Ważysz najwyżej jakieś sto sześćdziesiąt pięć funtów. Dziś jeszcze mógłbym cię bez trudu rozciągnąć na ziemi lub wymłócić pięściami.
— Nie potrzeba przecie dokazywać cudów siły, aby wypić „coctail” lub filiżankę herbaty — mruknął Kit lekceważąco. — O, bracie mojej matki, czyż nie widzicie, że czasy się zmieniły? A oprócz tego źle mnie wychowano. Moja kochana, zwarjowana matka...
John Bellew zrobił gniewny gest.
— Jak wuj sam ją scharakteryzował, była dobrą dla mnie. Ubierała mnie zawsze w ciepłe trykociki i tak dalej. Jako młody chłopak parę razy spędziłem wakacje w opisany powyżej przez wuja, tak zwany specyficznie męski sposób — ale dziwno mi, że też wuj nigdy mnie nie zaprosił. Brał wuj przecie ze sobą Robbie i Hal’a i woził ich przez Sierras i Meksyk...
— Byłeś zbyt wydelikaconym paniczykiem.
— A, to już wasza wina, o, bracie mej matki, wasza i tej mojej — jakby tu powiedzieć — kochanej matki. Byłem przecie tylko wątłem dziecięciem! Cóż mi pozostawało prócz akwafort, obrazów i wach-