Strona:Jack London - Wyga.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się do praw wyższych, o których nikomu ani się śniło.
— Poddajemy się! — oświadczył Moran. — Prawda, Burke?
Wielki Burkę, właściciel gier w szynkach M. i G. skinął głową.
— Stała się rzecz niemożliwa! — rzekł. — Ten Kurzawa istotnie wymyślił prawdziwy system. Jeśli go wypuścimy z rąk, zbankrutujemy wszyscy. Będziemy musieli ograniczyć stawki do wysokości dolara, dziesięciu centów, a może nawet centa. Przy takich stawkach niewiele przez noc wygra.
Wszyscy patrzyli na Kurzawę.
Zaś on wzruszył ramionami.
— Wobec tego, szanowni panowie, będę musiał najmować ludzi do grania przy waszych stołach. Dam im dolara za cztery godziny pracy i zrobię majątek.
— To my skasujemy ruletę — odpowiedział Wielki Burke. — Chyba że...
Tu zawahał się i powiódł wzrokiem po swych towarzyszach, aby się przekonać, czy się z nim zgadzają.
— Chyba że chcielibyście rozumnie z nami pogadać. Ile chciecie za ten swój system?
— Trzydzieści tysięcy dolarów! — odpowiedział Kurzawa. — Opłata po trzy tysiące od głowy.
Pomówili ze sobą i skinęli głowami.
— Za to wtajemniczycie nas w swój system?
— Oczywiście.