Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

fecie. Lecz nie poczęstowałem ich. Ani mi się nie śniło, że oczekują mojego poczęstunku. Opuściłem kompanję wraz ze Spider’em, a dzisiaj jeszcze palę się ze wstydu, kiedy pomyślę, co oni musieli o mnie mówić.
Idąc, zapytałem Spider’a po drodze, co ugryzło tego French Frank’a. „On jest wściekle zazdrosny o ciebie”, odpowiedział. „Czy jesteś tego pewny?” rzekłem i zmieniłem temat rozmowy, bo wydawało mi się to zbyt głupie.
Ale — w każdym razie, moja piętnastoletnia męskość nadęła się z dumy, dowiedziawszy się, że French Frank, pięćdziesięsioletni awanturnik, marynarz wszystkich mórz świata, był zazdrosny o mnie i był zazdrosny o dziewczynę, która nosiła tak romantyczny przydomek Królowej Piratów. Dotychczas czytałem tylko o podobnych rzeczach w książkach i uważałem, iż możliwe będą dla mnie kiedyś, później, gdy już będę dojrzały.
Oh! czułem się silny, jak młody djabeł, kiedy podnieśliśmy wielki, główny maszt, odczepiliśmy kotwicę i płynęliśmy, holując pełnym biegiem o trzy mile, pchani wiatrem w głąb zatoki.
Taka była historja mojej ucieczki od zabijającej pracy przy maszynie, takim był początek mej karjery pirata ostryg. Co prawda, karjera moja rozpoczęła się od pijaństwa, i życie obiecywało dalsze pijaństwo. Ale czyż miałem się cofnąć z tego powodu? Gdziekolwiek płynie życie wolne i wielkie, tam mężczyźni piją.
Romantyczne przeżycia i awantury zdają się