Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się z ziemi i powstało chrapiąc i parskając. Odskoczył czujnie i przypadł pod krzakiem, gotowy do skoku, naprężony cały i przewidujący, oczekujący napaści nieznanego. Czekał dłuższą chwilę, gubiąc się w domysłach co za zwierzę mogło poderwać się z pod jego nóg. Wiedział tylko, że trwa teraz bez ruchu, milczące, że przypadło i czeka równie jak on baczne i przewidujące. Wreszcie dłuższe oczekiwanie stało mu się nieznośnem. Trzymając latarkę przed sobą, pocisnął guzik. Zobaczył i jęknął z przerażenia. Spodziewał się wszystkiego. Od wystraszonego cielaka czy jelonka do srogiego lwa. Ale to? Wązki snop białych promieni latarki ukazał mu coś, czego nie zapomniałby, gdyby żył tysiąc lat. W świetle latarki zobaczył rosłego, jasnowłosego i jasnobrodego mężczyznę. Ciało jego było zupełnie nagie, tylko biodra okrywał kawał koziej skóry, a stopy tkwiły w mokassynach z miękkiej, włochatej skóry. Ramiona i lędźwie miał obnażone, to samo plecy i większą część piersi. Skóra jego była gładka i bezwłosa, ale ogorzała mocno od słońca i wiatru Kłębiły się pod nią muskuły, silne i elastyczne jak węże.
Wszystko to jednak razem wzięte, aczkolwiek całkowicie nieoczekiwane i nagłe nie było bezpośrednią przyczyną jęku przerażenia, który się wydarł z piersi człowieka. Lęk jego spowodowało niewypowiedziane okrucieństwo twarzy nieznanego, zwierzęco dzikie spojrzenie jego błękitnych oczu, niezupełnie oślepionych przez światło latarki, igły sosnowe