Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

taką. Sąd o tem zresztą pozostawiam tobie, cudzoziemcze. Czy wyglądam na mężczyznę?
Nie, nie wyglądała zupełnie. Była kobietą. Piękną, ciemnoskórą kobietą o jędrnych, zaokrąglonych kształtach. Jej szafirowe oczy były cudownie kobiece.
— Czyż nie jestem kobietą? — pytała. — Jestem nią. Jestem kobietą w każdy calu. Sama się dziwię doprawdy, że choć we wszystkiem innem jestem córą nocy, w pożądaniach mych jestem zwykłą kobietą. Sądzę jednak, że odpowiada mi najlepiej mężczyzna o tych samych upodobaniach. Oto jak było przez te wszystkie lata.
— Pani chce powiedzieć... — rzekłem.
— Nigdy, — przerwała i oczy jej spojrzały w moje z całą prostotą prawdy. — Miałam tylko jednego męża. Przypuszczam, że dotychczas prowadzi swą garkuchnię w Juneau. Nazywałam go „wołem“. Jeśli kiedykolwiek znajdzie się pan w Juneau, wówczas proszę mu się przyjrzeć i osądzić, czy nazwa ta jest właściwą.
Uczyniłem to w dwa lata potem, za bytnością w Juneau. Widziałem jej męża. Był to rzeczywiście prawdziwy wół. Obserwowałem z pod oka tego krzepkiego mężczyznę, jak krzątał się po garkuchni, obsługując gości.
— Powinnaby panu pomóc żona — zauważyłem.
— Miałem już kiedyś żonę — odparł.
— Jest pan wdowcem?
— Tak. Ale żona moja zwarjowała. Zawsze