Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.III.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
37
31 LIPCA.

bliczne, budowy prywatne, wszystko tu razem zaprowadza się, wznosi, a panujący handlowo-przemysłowy ruch, daleko przechodzi najożywieńsze prowincje stron naszych.
U Pana B. gościnnie i mile przyjęci, zaJedwie odpocząwszy i zaspokoiwszy piekące pragnienie, winem, wodą i konfiturami, gdy się księżyc w pełni pokazał na czystém a ciemném tle niebios, za moją zachętą, puściliśmy się znowu, na nocną ku Zamkowi wycieczkę. W ulicach miasta jeszcze trwało życie; ormiańskie golarnie otwarte były i oświecone, słychać śpiewy i muzyczki, Mołdawanie, Ormianie i ćmy żydów, suwały się po ulicach. Noc była tak piękna! księżyc sypał pełną ręką światło śrébrzyste na Liman szeroki. — Zwolna przechodziliśmy ulice. Ukradkiem rzucony wzrok we wnętrza golarni, ukazywał tam dokoła mało oświeconych izdebek dość nizkich, siedzących na sofach, (dywany) — ludzi czarnego włosa i ogorzałéj twarzy, z nadstawionemi pod brzytwy brodami. Minęło nas wesele, z muzyką na bębenku i piszczałce przygrywającą; fantastycznie pod-