Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
91
18. LIPCA

dzie rozmówić po francuzku; zdarzyło mi się nawet z krawcem, szewcem i stolarzem, choć nie byli Francuzi, rozmawiać tym językiem.
Na wieczorną herbatę, byliśmy proszeni PP. Skalkowscy i ja, przez Arcy-Biskupa Gabryela. Przyjął nas szanowny starzec, w apartamencie na górze, skromnie ale czysto i bardzo wdzięcznie urządzonym, właśnie jak przystało, dla wysokiego stopnia osoby, duchownego stanu.
Przechodząc widziałem z loży, z któréj się różnokolorowe okno na Kaplicę otwiéra; pałacową arcy-biskupią Kaplicę, przybraną świéżo, smakownie i wytwornie. Ikonostasy jak z igły zdjęte błyszczały bronzami i jasnémi kolory; Kaplica nic zbyt mała i bardzo jasna.
Herbatę piliśmy na balkonie wychodzącym w ogród zasadzony akacjami — Za ich splecionémi gałęźmi, widać było świecące morze i dalekie okręty. U stóp balkonu stały w wazonach wielkie drzewa cytrynowe. — Pałacyk ten w końcu prawie miasta, naprzeciw portu praktycznego, a raczéj niżéj jeszcze wystawiony, zaczęty był przez piérwsze-