Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
59
15. LIPCA

słońce, rzucało blaski jaskrawe na morze. Swieciły fale, złociły się maszty okrętów i jasno malowany na ciemném niebie — Bulwar, bursa, budowy wszystkie na tle granatowém chmur, oświecone silnie, pałały czarodziejsko. Nad portem i kwarantanną, nad morzem rozwita ogromna wstęga tęczowa po chmurnych niebiosach, odbijała cudownie. Widoku tego nigdy nie zapomnę — Odmalować go nie podobna, opowiedzieć, mniéj jeszcze, ale może z was komu trafiło się patrzeć oczyma uczucia, na obraz podobny, a zapamięta go na zawsze. Ile tu barw na ziemi i niebie, ile zmian w tych barwach, jak wspaniałe stało sobie łożysko zachodzące i żegnające nas słońce!
Wtém poczęły umiérać jasne, złociste swiatła gmachów i okrętowych masztów, wszystko ciemniało, promień się jeszcze ostatni przesuwał po morza powierzchni, złocąc fale nieco wzniesione. Na wschodo-południu ciemniało, na zachodzie czerwienić poczęło, i wystrzał armatny z brandwachty zamknął majestatycznie ten czarujący widok oznajmując, że słońce już się nie ukaże, że za-