Przejdź do zawartości

Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
303
27 LIPCA

rający sił resztę, zmusił do powrotu — wracając jeszcze spojrzałem na poobrywany brzeg morza, na cypel ten żółty, na fale białawe i pomyślałem w duchu: przyjdę tu jeszcze — przyjdę.
Wracaliśmy nazad trochę inną drogą, aby zajrzeć do Chutoru najbliższego miasta, położonego też za czumnym Kwartałem — Langeron’a; jak chutor Renaud, u stop góry, na morskim zbudowanego brzegu. Stąd widziałem tylko dach pięknego domku i las akacji, kilka domóstw po bokach. Nie wiém czemu daleko mi się tu prozaiczniéj wydało, choć z tego punktu widać bardzo daleko na morze, i jeden za drugim zielone Chutory, powykręcane obrywy nadbrzeżne, a na prawo miasto w panoramie ogromnéj i prawdziwie zachwycającéj. Widok stąd na Odessę, daje najlepsze ogromu tego, tak nowego miasta, wyobrażenie. Wspaniale piętrzą się różno-farbne dachy, ściany, balkony, mury, mury i mury, a wszystko to tak świeże i białe i czyste, a tak wielkie; najeżone gmachami, kopułami, kolumnami, krzyżami, masztami; wesołe, śmiejące się, prawdziwie jakby