Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
259
26 LIPCA

dészczem furmanki; a dziś za staraniem Generała Achlestyszewa, wybrukowano doskonale granitowym kamieniem sprowadzonym z Malty — daléj na Strada Polacca (Ulicę polską) do portu idącą, którą się sunie tysiące powózek próżnych i obładowanych pszenicą, węglem, cukrem i t. d. z kwarantanny wychodzącemi wszelkiego rodzaju towarami. Ruch tu panuje nieustanny, zgiełk ciągły: — ale nie ruch to wytworny miasta samego, tylko zajęcie się handlowe, niespokojne, lękające się utracić drogiéj chwili dnia. Wozy się toczą pośpiesznie, ludzie krzyczą, morze szumi, a nad głowami wyiskrzone słońce piecze; wiatr silny wieje niosąc pyły na piersi — Pod namiotami rozciągnioncmi po stronach, przy budynkach; przedają dla robotników w porcie napoje, owoce, chleby, żywność wszelką. — Krzyżują się wszelkiego stanu i narodów ludzie, idący do portu; na łodzie, do kwarantanny, do Magazynów zbożowych. Grecy, Turcy, Ruscy, Żołniérze, Czumacy ukraińscy, żydzi.
Minąwszy pięknéj budowy, niemniéj otoczony ruchem, Tamożnią morską, stojącą po