Przejdź do zawartości

Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
152
19. LIPCA

padku potrzeby, mógł znowu wskoczyć na niego. Tak to ich konie panom służyć umieją. Tatarskie konie prócz tego znoszą prawie nie do uwierzenia trudy. Niezgrabne tylko i brzydkie na oko ich bachmaty (tak nazywają je Tatarzy) są w stanie przebiedz bez oddechu dwadzieścia lub trzydzieści mil. Gęsta grzywa i ogon zamiatają ziemię — Wszyscy w ogólności Tatarowie niższego stanu, nie wyjmując koczujących, karmią się nie chlebem, który tylko u nas będąc jedzą, lecz kobylem mięsem, przekładając je nad wołowe, i koziem a owczém, (baraniny nie znają).
Należy tu dodać, że Tatar zarzyna na pokarm, tylko chorego konia, który się już na nic nie przydał. Nawet gdy koń sam zdechnie z jakiejkolwiek choroby, Tatarzyn pewnie, nie wzdrygnie się zjeść padło. W czasie pochodów tenże pokarm mają, po dziesięciu się składając. Biorą oni konia wymęczonego i ubijają: jeśli mają mąkę, rozmieszają ją ręką z krwią końską (tak jak u nas na kiszki) potém kładną tę mięszaninę w kocioł, gotują i jedzą jak najwyborniejszy przysmak. Mięso rozrąbują na cztéry czę-